0

Umysł ludzki skonstruowany jest tak, że lubi to, co mu znane i to, co daje mu poczucie bezpieczeństwa. Wyjście ze strefy komfortu jest niekiedy nie lada wyzwaniem, które paraliżuje nas od środka i którego wolimy unikać. Często, mimo że coś może być niekorzystne i sprawiać, że czujemy się sfrustrowane i zawiedzone sobą, nie daje nam to motywacji do zmiany. Paradoks, nieprawdaż? Przecież wszyscy chcą być szczęśliwi i spełnieni! Jednak, kiedy w zakamarkach naszych głów siedzi wewnętrzny krytyk, nie wszystko jest takie proste. Czym on właściwie jest i skąd się bierze?

Narodziny wewnętrznego krytyka

Nic nie pojawia się znikąd, tak samo jak krytyk, który siedzi w nas i czeka na swój moment. Swoje korzenie może już zapuszczać w czasie wczesnego dzieciństwa. Gdy opatulone wysokimi wymaganiami i osądami, często mijającymi się z rzeczywistością, hodujemy tę nieznośną istotę. Jest swego rodzaju odpowiedzią na wpływy otoczenia. Wartości i zasady, jakie są nam wpajane, mają wpływ na późniejsze postrzeganie i traktowanie samego siebie.

Wewnętrzny krytyk rodzi się najczęściej z braku pełnej akceptacji i bezwarunkowej miłości, którą w dzieciństwie powinni zapewnić nam najbliżsi dorośli. Wygórowane wymagania, chęć „zmotywowania” poprzez umniejszanie czy porównywanie z innymi mogą sprawić, że w późniejszym życiu umysł będzie stawiać nam masę niezasadnych przekonań na swój temat i blokować chęć wyjścia poza ramy, w które zostałyśmy wepchnięte. Początkowe krytykowanie przez naszych bliskich przechodzi w karanie wewnętrzne. Wchodząc w dorosłe życie, człowiek ma już swój bagaż, w którym znajdą się normy dla niego akceptowane i te, które są nie do przyjęcia. Jednak w jakim stopniu ten bagaż spakowali nam nasi bliscy, a na ile my same?

Złodziej radości życia

Wrogi stosunek do swojej osoby, w której komunikacja jest oparta głównie na krytykowaniu i umniejszaniu siebie, jest najbardziej osłabiającym i destrukcyjnym nawykiem i krzywdą, jaką możemy sobie wyrządzać. Przypomnij sobie sytuację, w której myślałaś np. o zmianie pracy czy wyjściu z toksycznej relacji, która wysysała energię, a mimo to nadal w jednej i drugiej sytuacji tkwiłaś (a może tkwisz do dziś?). W przypływie motywacji miałaś już scenariusz, gdzie znajdujesz pracę na lepszych warunkach czy też zaczynasz więcej czasu poświęcać sobie, chcąc zadbać o swoją kondycję czy rozwój. Wtedy znienacka zjawia się on – wewnętrzny krytyk – który mówi głośno i wyraźnie „Nie dasz rady”, „Nic lepszego Cię nie czeka, siedź w tej pracy!” albo „Masz chyba za dużo czasu – lepiej weź się za coś poważnego! Inni nie mają tak lekko!”. I od razu przechodzi Ci ochota na zmiany.

Poczucie bezpieczeństwa jest cenne. Jednak przełamanie bariery i przejście, może i niełatwego procesu zmiany, może mieć niesamowity wpływ na Twoje życie. Nie zawsze musi być idealnie, nie zawsze warto słuchać i trwać przy przekonaniach, które wewnętrznie sieją w nas wątpliwość. Dawanie sobie prawa do szczęścia jest szalenie ważne. Dlatego nie okradajmy sami siebie z niego, konfrontując się z naszym wewnętrznym krytykiem.

Komunikacja z samym sobą

Rozmowy z samym sobą są nieodłączną częścią naszej psychiki. Być może wcześniej nie analizowałaś tego, jak własna narracja wpływa na Twoje samopoczucie, to jednak warto nad tym przystanąć. Potęga komunikatów, które wysyłamy do samych siebie, jest ogromna. Kiedy wewnętrzny krytyk odgrywa dużą rolę w naszym umyśle i jego hasła są nieodłączną częścią dnia, to może nas niewyobrażalnie osłabiać i dołować. Brak umiejętności wsparcia, akceptowania siebie i rozumienia spadku sił czy przyzwolenie na popełnianie błędów, dodatkowo wspierane krytyką, może doprowadzić np. do depresji czy wycofania społecznego.

Jednak, by móc być dla siebie oparciem „pierwszego kontaktu”, warto popracować nad zmianą stosunku i komunikatów, które sami sobie mówimy. W końcu najważniejszą relacją w naszym w życiu jest ta, którą mamy z samy sobą. Dopinguj siebie w trakcie podejmowania zmian w swoim życiu, bądź dla siebie oparciem w chwili zwątpienia i smutku. W rozmowie z samą sobą bądź swoim najlepszym przyjacielem, który jest przy Tobie w tych dobrych i złych chwilach, bez względu na wszystko. Większość z nas, mając przyjaciół, stara się ich wspierać, cieszyć z ich sukcesów i popychać do zmian, o których sami marzą, jednak z jakiegoś powodu się boją. Skieruj tę serdeczność, wsparcie i miłość do samej siebie. Każdy ma prawo do błędów – człowiek nie jest robotem, który jest nieomylny i idealny.

Ideały bez racji bytu

Każdy ma wykreowany swój ideał – wyglądu fizycznego człowieka, sztuki, biżuterii… Jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto ten ideał może podważyć, ot tak! Nie ma jednak określonej recepty na bycie idealnym człowiekiem. Czemu? Bo to niemożliwe! Każdy z nas posiada swoje słabości, wady mniejsze lub większe, momenty, gdy zmęczenie bierze górę i nie jesteśmy zrobić tych kilku punktów z naszej listy „To do” na ten dzień. Czy to czyni nas gorszymi ludźmi? Absolutnie nie! Jednak wewnętrzny krytyk lubi sprawiać, byśmy się tak właśnie czuły.

Gdy wychwycisz moment, w którym zaczynasz siebie karać za nieposprzątaną kuchnię przed snem albo 5-minutowe spóźnienie w pracy – zastopuj to. Często największą blokadą w odczuwaniu szczęścia jesteśmy my same. Dlatego warto zacząć zwracać się do siebie i traktować na miarę największego przyjaciela. Osoby, dla którego chcemy być największym wsparciem i motywacją w życiu. Zastanów się, czy w tej chwili w jakikolwiek sposób samokrytyka Ci pomoże? Czy sprawi, że poczujesz ulgę i zrozumienie dla samej siebie? Najpewniej nie.

Każda z nas chce być akceptowana w swoim środowisku. Największą ulgę jednak może przynieść akceptacja swojej osoby. Chcąc zmian w życiu, warto zacząć od siebie, nie budować oczekiwań najpierw wobec innych, gdzie prawdopodobnie spotkasz się ze sporym rozczarowaniem. Kiedy automatycznie zaczniesz czuć się dobrze z samą sobą, to przełoży się na Twoje kontakty z innymi ludźmi. Życzliwość i pozytywna energia, którą możesz emanować przy akceptacji siebie, będzie zaraźliwa. Amerykański psychoterapeuta, Nathaniel Branden, powiedział „Akceptacja siebie jest niczym innym, jak odmową bycia własnym wrogiem”. Miejmy więc w sobie sprzymierzeńca, nie pielęgnując wroga na „własnej piersi”.

Zobacz też:

5 prawdziwych sposobów na uwolnienie się od negatywnych myśli/

Zdjęcie: Molnár Bálint on Unsplash