Gdy usłyszałem o tym, że zimy prysznic może być czymś zbawiennym dla człowieka, pomyślałem „nie ma takiej możliwości”. Jaka jest w tym przyjemność? Nie można się zrelaksować ani odpocząć. Jest się tylko napiętym i przez cały ten czas odlicza się sekundy do końca tej męczarni. Jednak nie taki diabeł straszny, jak go malują.
Jak zacząć?
Rzucanie się na głęboką wodę nie ma większego sensu, bo tylko się zniechęcimy. Wchodzenie od razu pod maksymalnie zimną wodę zaowocuje tym, że wybiegniemy spod prysznica i nie będziemy chcieli znowu próbować. Krok po kroku to najlepsza metoda.
Najpierw można się lekko rozgrzać ciepłą wodą i powoli zmniejszać temperaturę tak, aby przyzwyczajać się do coraz to większego zimna. Wtedy unikniemy szoku z powodu nagłej zmiany i będziemy mogli przyzwyczaić się do prysznica innego niż zwykle. Najlepiej jest najpierw polewać głowę i nogi, a dopiero później całe ciało. Ponieważ przez te dwa miejsca uchodzi najwięcej ciepła z naszego ciała. Polecam co 10 sekund zmniejszać odrobinę temperaturę wody, a jak będziemy czuć, że to już jest dla nas moment maksymalnego zimna, zostańmy na tym poziomie przez 10 sekund i zakończmy.
Z dnia na dzień nasza odporność na chłód będzie rosnąć coraz bardziej i ani się obejrzymy, kran będzie ustawiony na maksymalny poziom zimna. Warto również pracować oddechem. Głębokie przeponowe oddechy – wdychamy nosem, wydychamy buzią. Wtedy nasze ciało będzie się hiperwentylować, przez co uczucie stresu, jakie będzie nam towarzyszyć, będzie samoistnie wyciszane przez nasz organizm.
Co dają zimne prysznice?
Z punktu widzenia psychologicznego dają bardzo wiele. Jeśli robimy je rano, pokonujemy już pierwsze trudne zadanie, które sobie postanowiliśmy w danym dniu. Dzięki temu przyzwyczajamy się do wyzwań, jakie stawia przed nami dzień i możemy być gotowi na niego w 100%. Zimne prysznice pobudzają, moim zdaniem, lepiej niż kawa. Po wyjściu jesteśmy orzeźwieni, nasze ciało samo się rozgrzewa, a spięte mięśnie rozluźniają, przez co czujemy się wyciszeni, wytłumieni oraz spokojniejsi. Naczynia podskórne, gdy jako bodziec dostaną zimną wodę, kurczą się i rozszerzają, wracając do pierwotnego stanu. Dzięki czemu regulowane jest ciśnienie krwi, a to z kolei poprawia naszą kondycję i samopoczucie. Kolejnym aspektem jest odporność na stres, ponieważ podczas prysznica wydziela się serotonina oraz endorfiny. To sprawia, że czujemy się żywsi i szczęśliwsi, a jeśli nasze ciało będzie szczęśliwe oraz rozluźnione, to sytuacje stresowe nie będą nas spinać w wielkim stopniu i będziemy na nie bardziej odporni.
Na pierwszy rzut oka zimny prysznic jest złym pomysłem, jednak niesie on ze sobą więcej plusów, niż minusów. A właściwie minus jest tylko jeden. Najprościej mówiąc, jest nam po prostu zimno. Chociaż ciężko się do nich przekonać, to jeśli będą one robione sumiennie, gwarantuję, że nasze samopoczucie będzie o wiele lepsze. Polepszy się nasza odporność, ogólny stan psychiczny a spięte mięśnie będą rozluźnione, dzięki czemu bóle w naszym ciele nie będą się pojawiać. Co to jest minuta dziennie zimnego prysznica, w porównaniu do efektów, jakie za sobą niesie?
Zdjęcie: Alberto Zanetti on Unsplash
Zobacz także:
Witaminy – ich potęga w okresie jesienno-zimowym