0

Fast life vs Slow life, czyli najgorętsze tematy naszego pokolenia. Praca w korpo, stres, szybkie jedzenie, multitasking, szeroko rozumiane ogarnianie: dom, rodzina, praca, rozwój, kreatywność, dzieci, narty i szydełkowanie, a po godzinach obowiązkowo sport. Wszystko to udokumentowane w spójnej kolorystyce na Instagramie. 

Tak wyglądają obecne wymagania dla osoby odnoszącej sukcesy, zorganizowanej i cieszącej się uznaniem. Zastanówmy się jednak, tak szczerze: ile możesz wytrzymać pod wieczną presją, brakiem czasu i gonitwą? Po drugiej stronie szali bycia cyborgiem stoi kontakt z naturą, slow life, medytacja, joga, zdrowe żywienie. Dopełnieniem tego są kosmetyki naturalne, które z roku na rok, z miesiąca na miesiąc zyskują na popularności. Czy faktycznie naturalne znaczy lepsze? I co to tak właściwie oznacza “naturalny kosmetyk”? Czy kosmetyki bogate w “chemię” są zagrożeniem i powinny wylądować w śmietniku? 

Coś takiego, jak naturalny kosmetyk nie ma racji bytu 

Więc co to w ogóle jest? W branży kosmetycznej istnieje wszędobylski marketing (myślę, że nie tylko w branży kosmetycznej, ale w niej pracuję, więc dla mnie jako kosmetologa jest on tam najbardziej dostrzegalny). Marketingiem są między innymi obietnice producentów odnośnie do kremu o mocy lasera czy dermokosmetyki, mające prowokować konsumenta do myślenia o produkcie “to ten lepszy od innych”. „Dermokosmetyk” podobnie jak „naturalny kosmetyk” są to nazwy, które z prawnego punktu widzenia nic nie znaczą. Polskie prawo ujmuje w specjalnym rozporządzeniu wytyczne dotyczące produktu kosmetycznego. Nie ma znaczenia czy jest to produkt naturalny, „chemiczny”, dermokosmetyk, produkt sprzedawany w drogerii, aptece czy kiosku. Każdy z nich musi spełniać te same wymogi. Wymogi dotyczące wszystkich kosmetyków, nie tylko naturalnych.

Zapewne wiesz, lub przynajmniej się domyślasz, że zanim konkretny kosmetyk trafi do Twojej kosmetyczki, przechodzi bardzo długą drogę. Rozpocznę od wszystkiego tego, co konsumenci widzą: czyli konsystencji, zapachu, składu, opakowania, strony internetowej, szaty graficznej i kolorystyki, marketingu, dystrybucji czy tekstów. Uwaga! Jesteśmy na szczycie góry lodowej. Pora na to, czego nie widzimy, czyli formalności! Wprowadzenie kosmetyku do obrotu jest regulowane przez rozporządzenie. W dokumencie są zawarte wytyczne dotyczące wprowadzanego produktu kosmetycznego. 

Osoba odpowiedzialna za zgodność kosmetyku do obrotu z przepisami rozporządzenia musi: 

  • potwierdzić bezpieczeństwo produktu kosmetycznego i wykonać raport z oceny bezpieczeństwa produktu, do którego wykonania niezbędna jest nie tylko receptura preparatu, ale również dokumentacja dla każdego ze składników, wyniki badań laboratoryjnych gotowego produktu i dane dotyczące jego opakowania bezpośredniego, 
  • zapewnić skład kosmetyku zgodnego z aktualnymi ograniczeniami, 
  • zapewnić, że produkt wytwarzany jest zgodnie z zasadami GMP, 
  • zgłosić kosmetyk do europejskiej bazy internetowej CPNP, 
  • prawidłowo oznakować, 
  • zapewnić o prawdziwości i rzetelności deklarowanych właściwości produktu, 
  • zapewnić o przestrzeganiu zakazu testów na zwierzętach,  
  • zapewnić publiczny dostęp do informacji o składzie produktu jak i o przypadkach zachorowań, 
  • zgłaszać odpowiednim organom informacje o ciężkich działaniach niepożądanych, wywołanych użyciem produktów kosmetycznych, 
  • zapewnić dostęp do dokumentów podczas kontroli.

Mam wrażenie, że osoby wprowadzające kosmetyki na rynek toną w papierach! Jeżeli temat Cię zaciekawił, zachęcam do zapoznania się z dokumentem wprowadzenia kosmetyku do obrotu, gdzie w skrócie zostały przedstawione informacje o wprowadzeniu. Dowiesz się, czego nie może zawierać produkt kosmetyczny, co jest, a co nie jest kosmetykiem z prawnego punktu widzenia, jakie funkcje może pełnić kosmetyk, a jakich nie. Szczegółowe informacje oczywiście w rozporządzeniu, które posiada ponad 150 stron. 

Naturalne kosmetyki, które naturalnymi nie są, czyli jak się w tym odnaleźć? 

Brak regulacji prawnych, dotyczących naturalnych kosmetyków, daje otwartą furtkę dla firm, które nadają kosmetykowi przywileje naturalnego, pomimo obecności bardzo małych ilości składników naturalnych. Takie wykorzystanie jest dość powszechne ze względu na rosnące zainteresowanie naturalnymi kosmetykami. Cóż mogę powiedzieć? Świat nie jest sprawiedliwy i niewiedza kosztuje. Dlaczego firmy tak robią? Bo mogą! Takie jest prawo. Istnieje więc bardzo dużo prawdopodobieństwo, że laik chcący kupić naturalny kosmetyk, kupi kosmetyk, który z naturalnym nic wspólnego nie ma. Jak więc rozpoznać marketingowe zagrania producentów? 

Jednym z rozwiązań jest skrupulatna analiza składów, pisanie maili do producentów z zapytaniem o pochodzenie składników, procentową zawartość, inne ciekawiące nas aspekty i samodzielne podejmowanie decyzji. Istnieją również organizacje, które stoją na straży renomy kosmetyków naturalnych. Są to organizacje przyznające certyfikaty wedle określonych kryteriów i norm nadawania produktowi miana naturalnego, organicznego lub ekologicznego. Wytyczne dotyczą między innymi procentowej zawartości składników naturalnych, pochodzenia składników, ilości składników syntetycznych, sposobu pozyskania i przetworzenia, ale również sposobu wyprodukowania opakowania i możliwości jego recyklingu. Wymogi są zależne od konkretnego certyfikatu. Uzyskanie certyfikatu jest kosztowne, więc automatycznie wpływa to na cenę finalną produktu. 

Kosmetolog Angelika Pierucka – Sprawnie funkcjonujący organizm to zdrowa skóra, dlatego zajmuję się kosmetologią holistyczną. Szukam przyczyn Twoich problemów ze skórą i pomagam Ci je eliminować.

Zdjęcie: unsplash

Zobacz także:

Pielęgnacja naturalna vs chemia świata. Część 2