0

Zdarzyło Ci się kiedyś, że układałaś życie rodzinne pod partnera, który był osobą z uzależnieniem lub toksyczną na tyle, że nie uznawał zasad panujących w rodzinie?

Pewnie zastanawiasz się, o co mi chodzi. Wytłumaczę to na swoim przykładzie

Kiedy mój partner, który nadużywał alkoholu, będąc w agresji, wracał do domu, ja starałam się robić w domu wszystko tak, żeby czasem nie miał pretekstu do kłótni. Oczywiście i tak zawsze go znalazł, ale mimo wszystko ja i moje dzieci żyliśmy w rytmie życia alkoholika, a nie odwrotnie. 

Gdy przychodził piątek, mój żołądek ściskał się ze stresu, a ciało drżało ze strachu. Zapowiadałam dzieciom, co może się dziać i upominałam, co mają robić, a czego nie, żeby nie rozdrażnić tatusia. Podstawiałam mu jego ulubiony obiad pod nos i służyłam, jak tylko mogłam, żeby czasem nie wybuchł agresją.

Jak można się domyślić i tak zawsze coś się znalazło, czyli jak to się mówi – „zupa była za słona”.

A teraz przytoczę pokrótce definicję współuzależnienia ze strony Centrum Dobrej Terapii

W wyniku wieloletniego życia z osobą uzależnioną mogą utrwalać się reakcje przystosowawcze do danej sytuacji, które określane są mianem współuzależnienia. Należy pamiętać, że współuzależnienie dotyczy małżonka lub partnera uzależnionego członka rodziny, czyli osoby, która może potencjalnie wyjść z relacji. Współuzależnienie rozumiane jest zatem jako zaburzona adaptacja do trudnej sytuacji, poprzez utrwalenie specyficznych wzorców funkcjonowania i reagowania, które rozwijają się w okresie utrzymywania relacji z osobą uzależnioną.  

Jak to odkryłam?

Niestety przeważnie nie mamy „zielonego pojęcia”, że coś takiego dzieje się z nami.

Kiedy odeszłam i zaczęłam funkcjonować samodzielnie, a w domu panował spokój, mój organizm nadal odczuwał regularnie skutki przeszłego stresu.

W każdy piątek miałam te same objawy co zawsze. Gdy powód mojego strachu nie nadchodził, popadałam w niewytłumaczalną złość lub stany depresyjne. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Żyłam w napięciu z niewiadomych przyczyn, przecież miałam już spokój.

W końcu się doigrałam i serce odmówiło mi posłuszeństwa. Kardiolog powiedział, że to stres, który uderzył z jeszcze większą siłą, kiedy mógł być wreszcie zauważony.

Zalecił mi iść do psychologa. Znalazłam więc poradnię, która prowadzi różne terapie. Po rozmowie wstępnej Pani psycholog oznajmiła, że cierpię na  współuzależnienie, mam depresję i zespół stresu pourazowego. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam i od razu zapoznałam się w Google z tą przypadłością. Odkryłam, że faktycznie mam z tym wiele wspólnego.

Współuzależnienie – jakie są objawy?

Są to m.in.:

  • poczucie niskiej wartości,
  • opiekuńczość wobec osoby zmagającej się z nałogiem,
  • usilne kontrolowanie siebie i innych,
  • niedostrzeganie problemów partnera,
  • uzależnienie się od innych,
  • częste doświadczanie złości i gniewu,
  • brak zaufania do innych,
  • rozmywanie się granic tolerancji,
  • pojawienie się problemów natury seksualnej – niechęć do zbliżenia z partnerem lub partnerką

i wiele, wiele innych.

O tym można również  przeczytać na wylecz.to

Jeżeli zauważyłaś u siebie podobne objawy, zgłoś się do poradni lub do psychologa.

Nie zwlekaj! Współuzależnienie da się wyleczyć i można żyć normalnie.

Zdjęcie: Susan Wilkinson on Unsplash

Zobacz także:

Toksyczna relacja cz.1

Toksyczna relacja cz.2