Przestała przerażać nas niecodzienna wizja pandemii; za to pandemiczna codzienność stała się przerażająco oswojona. Wszyscy bez słowa sprzeciwu weszliśmy w tryby zdalnej pracy i zdalnej nauki. Na razie nie skupiamy się na tym, jakie będą efekty i jakie spustoszenie posieje w nas ten dziwny czas. W nas, mówimy, myśląc o dorosłych. Bo trochę strach pytać dzieci.
Jestem nauczycielem z kilkuletnim stażem, nie za długim, by być zawodowo i emocjonalnie wypalonym. Ale też nie za krótkim, by emocjonować się wszystkim, co nadchodzi.
Gdy ponad rok temu żegnałam się na chwilę ze swoimi uczniami – między innymi z ósmą klasą – mówiłam im, że przed egzaminem nie ma dla nich nic lepszego niż taka pandemia. Bo jak człowiek chce się nauczyć i się zmobilizuje, to może wstać, o której mu się żywo podoba; może się uczyć w ulubionych dresach, a nie w szkolnym mundurku; może robić przerwy, kiedy potrzebuje, a nie kiedy musi, jeść czekoladę podczas pracy i w ogóle być władcą swojego czasu. Jak się chce nauczyć i jak się zmobilizuje.
Dzisiaj, rok później, właściwie nie mogę zaprzeczyć tamtym swoim słowom. Ale wiem już równie ważną rzecz: mało jest dzieci, które same z siebie się zmobilizują do pracy od ósmej do piętnastej. Jeszcze mniej takich, dla których taka praca będzie efektywna.
Dzieci do nauki potrzebują emocji i wrażeń
Potrzebują jak wody spotkań z przyjaciółmi, codziennych bodźców, różnorodności, zmienności. Potrzebują zewnętrznej motywacji, zachęty, bezpośredniego kontaktu.
To, co dla nas dorosłych będzie bardzo atrakcyjne – czyli oszczędność czasu na dojazd do szkoły, możliwość zrobienia prania w przerwie w pracy – dla nich nie ma żadnego znaczenia.
W ich świecie, w ich percepcji rzeczywistości ważniejsze będą wszystkie te rzeczy, nawet drobne, które wydarzą się po drodze do celu. To one również wpływają na efektywność uczenia się i na to, czy dziecko zapamięta coś z lekcji, czy nie.
Jak wygląda nauka zdalna rok później?
Pewne jest, że dzieci nabyły kilka wartościowych umiejętności: świetnie googlują odpowiedzi na pytania zadane na kartkówce. Doskonale komunikują się z sobą kanałami innymi niż ten klasowy. Czy wyłącznie? Czy jest tylko tak źle? Oczywiście, że nie. Generalizowanie – tak jak i w wielu innych wypadkach – nie jest tu słuszne.
Znowu: tak, jak w warunkach szkolnych zawsze znajdą się dzieci, które wyciągną coś dla siebie nawet z najgorszej lekcji najsłabszego nauczyciela. Tak i podczas nauki zdalnej są takie, które się odnajdują. To one podnoszą łapkę, tak w klasie, jak i na ekranie czatu. To one mówią, gdy nikt nie chce się odzywać. Problem jednak w tych, które milczą.
W tym dziecięcym milczeniu może się kryć bowiem kompletne niezrozumienie lekcji, może się kryć niechęć do pracy. Może się czasem kryć duchowa nieobecność dziecka albo i gorzej: rodzinna awantura, przemoc domowa, brak warunków do pracy. Nie wiemy nic.
Mało tego: w obliczu nadchodzących zmian społecznych, których uniknąć nie sposób, zupełnie nie wiemy, co zaproponować dzieciom. Martwimy się tym, że czeka nas kolejny rok bez wakacji, latania samolotem, kolejny rok w maseczkach, bez wesel, koncertów i całego dobrodziejstwa XXI wieku.
Mało kiedy jednak (o ile w ogóle!) mówi się w tej debacie o przyszłości dzieci, które z dnia na dzień zostały przerzucone na taki model edukacji. Jakie będą dla nich konsekwencje tak długotrwałego wystawienia przed monitor? Jak skończy się dla nich przymusowa izolacja od kolegów, koleżanek i dalej – studniówek, półmetków, świętowania ważnych szkolnych momentów? Jak będzie się jawić edukacja tych ludzi, którzy teraz muszą wykazywać ogromną siłę woli, by dowieść swojej uczciwości w pracy nad książką? I wreszcie: co stanie się z ich zdrowiem psychicznym?
Można powiedzieć, że siadł belfer i narzeka – owszem! Są oczywiście dobre strony tego zjawiska, jak każdej sytuacji. Trudno mi teraz jednak się cieszyć na internetowy rozwój najmłodszych. Trudno mi, bo patrzę na pokolenie ludzi idących w dorosłość z absolutnie rozproszoną uwagą. Z przerażającą statystyką o depresji wśród młodzieży, z kiepsko rozwijającymi się umiejętnościami życia w społeczeństwie.
Czas pokaże, jak i kiedy dzieciaki otrząsną się z życia „na odległość” i wskoczą w tryb „tu i teraz”.
Zdjęcie: Lacie Slezak on Unsplash
Zobacz także:
Szewc bez butów chodzi, czyli Mama Pedagog