Nikt nie jest w stanie zmienić Twojego myślenia, nic nie jest w stanie wpłynąć na Ciebie. Jesteś sterem swojego statku zwanego życiem.
Bądź dla siebie dobra i wyrozumiała, szanuj siebie i swoje ciało, bądź dla siebie idealna. To, jak inni Cię potraktują, zależy od tego, na ile sama im pozwolisz. Kochaj siebie i akceptuj, rozwijaj i zmieniaj, ale tylko wtedy, jeśli Ty chcesz tej zmiany. Koncentruj się na sobie tu i teraz, proś o pomoc, jeśli nie będziesz umiała ruszyć z miejsca, ale nie stój w jednym miejscu. Błędów nie popełnia tylko ten, kto nie robi nic. Działaj, masz do tego predyspozycje, musisz mieć plan i mocno w niego wierzyć, wierzyć, że się spełni. Na każdym poziomie musisz w niego wierzyć, na poziomie świadomym i nieświadomym. O tym drugim często nie myślimy, a to właśnie tam jest ukryta nasza tożsamość, nasze wizje, misje, jak i serce, czyli nasze przekonania.
Kiedy pierwszy raz usłyszałam te słowa
Byłam w zupełnie innym momencie mojego życia. Miałam wiele problemów z poczuciem własnej wartości, a na dodatek każdego dnia słyszałam, że nic nie potrafię i do niczego się nie nadaję.
Znam to uczucie, kiedy starasz się ponad wszystko, natomiast jedyne co słyszysz, to bardzo raniące Cię słowa, które pchają Cię na dół. Nawet jeśli na samym początku myślisz sobie, że to bzdura, bo przecież Ty wiesz, ile znaczysz, to po jakimś czasie nie masz siły sama przed sobą się bronić. Zaczynałam przyjmować informacje, które trafiały do mnie i co gorsza zaczęłam przyjmować je jak fakty. Niejednokrotnie w tamtym okresie obraz moich dokonań miał się nijak do tego, co słyszałam, a człowiek, który każdego dnia sprowadzał mnie do parteru, nie dopuszczał, żeby zbyt długo o tym myślała. W tamtym czasie moja praca to było całe moje życie, uzależnienie, pasja i koszmar. Współpracownik każdego dnia próbował mnie poniżyć.
Czy to był strach?
Nie rozumiem z tej perspektywy, w jakiej teraz jestem, dlaczego na to pozwalałam i dlaczego nie reagowałam. Czy to był strach, wiara, że ma rację?
Przecież dobra opinia o nas, nawet od tysiąca osób, powtarzana cyklicznie, nie ma szans mierzyć się ze złą opinią, powtórzoną nawet tylko raz i to od jednej osoby, teoretycznie mało znaczącej. Teoretycznie, bo bardzo znaczącej, skoro odgrywała w mojej głowie, aż taką rewolucję. Mówiłam często: przecież ja się staram, robię wszystko i czasem ponad moje siły, a słyszałam tylko pewnego rodzaju mantrę, w której wklejone obraźliwe słowa, miały mnie motywować do działania. Moje piekło przeżywałam w swoim małym świecie, które ograniczało się jedynie do mojego mieszkania. Gdy kończyłam pracę, odpalałam silnik w aucie, wiedziałam, że to koniec koszmaru na ten dzień. Czułam, jakbym zostawia ogromny ciężar, jakbym za każdym razem rodziła się na nowo. Koszmar trwał kilka lat.
Dlaczego? Bardzo dobre pytanie
W dużej mierze można spojrzeć na to z dwóch stron. Po pierwsze od strony materialnej. Potrzebowałam tej pracy, byłam w trudnej sytuacji i zaślepiona jakimiś przyziemnymi wartościami nie próbowałam nic z tym zrobić. Jakże znaczące były wtedy słowa: co ja mam zrobić, przetrwam, przetrzymam, zaraz będzie lepiej. W końcu się znudzi, w końcu zmieni zdanie, w końcu będzie lepiej. Myliłam się, byłam łatwym celem, bo pozwoliłam sobie na to, by mnie poniżano. Patrząc na to z drugiej strony, moje poczucie wartości było tak niskie, że nie potrafiłam siebie samej obronić i przeciwstawić się oprawcy z punktu widzenia mojej psychiki.
Pewnego dnia nie wytrzymałam. Czułam, że nie jestem w stanie nad sobą panować i rzuciłam się na niego z gołymi rękoma. Biłam go i szarpałam, nie wiedziałam, jak przestać, byłam w amoku, co niestety odbiło się na mnie i mojej pracy.
Przecież on traktował mnie tak, żeby nikt nie widział, ja odegrałam się tak, że trudno było tego nie zauważyć. Miałam poważną rozmowę z szefem i poniosłam całą konsekwencję swoich czynów.
Czy żałowałam?
Oczywiście, że w tamtym momencie absolutnie nie. Uważałam, że w pełni należało mu się to, co się wydarzyło.
Dziś, z perspektywy czasu, długich lat poświęconych na zmianę myślenia o sobie i przede wszystkim zmianę myślenia o tym, co potrafię, wiem jedno: Nie było warto. Znam swoją wartość, moje życie miałoby większe znaczenie w tamtym czasie, gdybym potrafiła się w bronić przed obelgami i to bronić skutecznie. Nie powinnam brać do siebie tego, co mówi, spróbować rozwiązać to polubownie lub też dać mu wyraźną granicę do jakiej może się posunąć. Jeśli nic by nie poskutkowało odejść z podniesioną głową.
Dlaczego mówię o tak trudnych przeżyciach w kontekście poczucia własnej wartości?
Ja nie byłam w stanie w swojej głowie przemóc swojego myślenia, że on nie ma racji… Bywały dni, kiedy wydawało mi się, że powinnam robić coś szybciej, dokładniej, bardziej się skupić. Praca na tak wysokich obrotach, doprowadza w dużej mierze do jednego, wypalenia zawodowego lub co gorsza, wypalenia siebie jako człowieka.
Historię, którą opowiadam, wydarzyła się na polu czysto zawodowym. Jednak z doświadczenia wiem, że podobny sposób działania odbywa się na poziomie prywatnym, rodzinnym. Osoby, które doszukują się w nas braków są wszędzie, może być nim mąż, ojciec, rodzice, partner, szef, jak mogłyście przeczytać, również współpracownik. To, jak na to zareagujecie, jest w Waszych przekonaniach na Wasz temat. Przekonania to zniekształcony obraz rzeczywistości, w który bardzo mocno wierzymy. Każdą zmianę, nawet najmniejszą w naszym życiu zaczynamy od zmiany sposobu myślenia i postrzegania. Nie zmienimy nic, dopóki nie uwierzy.
Reasumując, oczywiście każde doświadczenia są nas w stanie czegoś nauczyć. Każde, nawet najgorsze, pozwala na wyciąganie wniosków. I to jest najważniejsze – uczenie się każdego dnia.
Droga w kierunku bycia idealną
Planowanie i realizowanie planów, nie dołowanie się lub co gorsza pozwalanie na to innym. Teraz, z perspektywy czasu, słowa przytoczone na początku tekstu mają dla mnie moc, wzmacniają mnie. Dziś wiem, że wszystko jest możliwe, że wszystko jest do osiągnięcia. Na kilka z tych rzeczy potrzebuję więcej czasu i być może jakiegoś poświęcenia, ale zrealizować można każdy cel. Stwarzajmy sobie cele i je realizujmy, nie mówmy o nich ciągle kontekście marzeń. Marzenie często utożsamiamy z czymś mało realnym, przecież każdy ma jakieś marzenia. Ja się z tym zgodzę, że każdy powinien mieć jakieś marzenia. Jednak nieprzekształcone w cel zawsze będą pozostawać w sferze marzeń. Wyznaczajmy sobie daty realizacji i działajmy. Pamiętajmy przy tym, że każda realizacja ma swój początek w naszej głowie. Jeśli już tam napotyka barierę wielkich słów: nie da się, nie będzie w stanie z tym walczyć. Kobieto, jesteś silna, tylko znajdź i odkryj w sobie tę siłę.
Zdjęcie: Gian Cescon by unsplash
Zobacz także:
Poczucie własnej wartości jak wpływa na nasze życie
Paulina Oleśkiewicz- coach